Radość to...

Radość to...



Dziś chciałabym podzielić się z wami tylko jedną krótką myślą. Wszystkie moje posty były ostatnio zwyczajnie długie, a nie o to tu chodzi. Bo to nie jest tak, że wszystkie przemyślenia są tak zawiłe i skomplikowane, żeby o nich pisać niekończące się teksty. Czasem wystarczy niewiele.

Jakiś czas temu, w niezwykłych okolicznościach, w pięknej Bazylei, dane mi było usłyszeć wiele mądrych, inspirujących słów. Jedno zdanie jednak szczególnie zapadło mi w pamięci. Prosta odpowiedź na pytanie, które zadaje sobie tak wielu ludzi... Czym jest radość?
Radość nie jest wyolbrzymionym uczuciem ani indywidualnym szczęściem, które oddziela nas od innych ludzi, jest spokojną pewnością, że życie ma sens.
Radość to pewność, to świadomość, że życie ma sens. Nie komplikujmy już więcej. Szukajmy sensu, bo on istnieje. Nawet, jeśli w niego nie wierzysz. Nawet jeśli w niego wątpisz. Gdzieś tam czeka, aby go odkryć.

Ania


Obraz:
1. Terrill Welch 'Rhine River Basel Switzerland'  
Książki - początki i czarna dziura

Książki - początki i czarna dziura



Uwielbiam czytać, ale recenzji to ja jeszcze tutaj nie napisałam. No bo jak napisać recenzję książek, które zniknęły w czarnej dziurze pamięci? Posłuchajcie, jak to było...


Moja przygoda z książkami rozkręciła się na całego wraz z przyjściem zimy roku 2012. To wtedy znalazłam w księgarni świeżo wówczas wydaną powieść Ransoma Riggsa "Osobliwy dom pani Peregrine". Wcześniej czytałam okazjonalnie (lubiłam, ale bez przesady). Nie ukrywajmy- kupiłam, bo spodobała mi się tajemniczo wyglądająca okładka oraz stare, trochę dziwaczne zdjęcia w środku. Przeczytałam i zakochałam się. W fabule, w gadającym ptaku co pali fajkę, w osobliwych bohaterach, w pętlach czasowych, w pięknych opisach Riggsa. Zakochałam się też w czytaniu. Miłość ta była młoda oraz nieco szalona... 

Mówiąc o liczbie przeczytanych książek. Na początku rosła w tempie dosyć spokojnym. Czytałam tak, że znałam na wylot każdego bohatera oraz całą fabułę. Uczyłam się czytać w każdych warunkach świetlnych i dźwiękowych. Rozwijałam się, poznawałam swoje czytelnicze preferencje (choć na początku nie było to nic wyszukanego). Do dziś pamiętam wiele szczegółów z książek takich jak "Igrzyska Śmierci" czy "Rywalki". Uwielbiałam to uczucie, gdy na lekjach polskiego w gimnazjum byłam w stanie przywołać własne przykłady do rozprawki. Odkrywałam świat książek i zaczynałam się rozkręcać...


Szczyt szczytów osiągnęłam w roku kolejnym. Nie brałam udziału w żadnym wyzwaniu, ale tak się złożyło, że przeczytałam dokładnie 53 książki. To bardzo dużo jak na kogoś, kto (poza lekturami) czytał ok. 3 rocznie. Były to całe serie (np. "Jutro..." Johna Marsdena), wiele trylogii ("Dotyk Julii" Tahereh Mafi, "Niezgodna" Veronici Roth, itd.), tytuły bardziej ambitne ("Złodziejka książek" Markusa Zusaka) i te trochę mniej skomplikowane... Oj dużo tego było! 

Później, kiedy było trzeba skupić się trochę bardziej na nauce, zaczęłam czytać nieco mniej. Jednak nauczyłam się dobierać książki staranniej, odpowiednio dawkując literaturę 'ciężką' i 'lekką'. Coraz bardziej zaczęły cieszyć mnie pozycje, które skłaniają do refleksji, a nawet (ku mojemu zaskoczeniu!) poezja...


Dobra, ale o co chodzi z tą czarną dziurą w pamięci? Przecież wspomniałam, że jednak pamiętam książki, a nawet wykorzystuję je 'do celów naukowych'. Jeśli chodzi o powieści przeze mnie przeczytane, to schemat wygląda następująco:

pamiętam - nie pamiętam - pamiętam

Dotyczy on moich etapów w przygodzie z książkami. Rok, w którym przeczytałam ich najwięcej jest dziś dla mnie jak wielka otchłań, czarna dziura. Nie pamiętam większości tytułów, nie mówiąc już o autorach, czy przebiegu fabuły. Oczywiście, taka przygoda była warta przeżycia. Jednak szkoda mi tych wszystkich zapomnianych historii, które wówczas tak bardzo mnie porywały, które tak mocno kochałam. Przyniosły one chwilową radość, aby później odejść w zapomnienie. 


To nauczyło mnie dwóch rzeczy:
Nie ma znaczenia ile książek przeczytasz, najważniejsze jest to, co z nich zapamiętałeś, czego cię nauczyły oraz jak wpłynęły na twoje życie.
Wybieraj mądrze i świadomie - książka jest jak przyjaciel, z którym spędzasz swój cenny, wolny czas. Jeśli czujesz się na siłach, sięgaj po coś mądrego, co cię wzbogaci. Jeśli chcesz odpocząć, poszukaj czegoś lekkiego, zabawnego, wzruszającego...

A jak wyglądały wasze początki z książkową przygodą?
Co udało wam się odkryć po drodze?

Ciepło pozdrawiam!
Ania


Obrazy :
1. William W. Churchill 'Woman reading on a Settee'
2. Félix Armand Heullant 'Edle junge Dame im Salon'
3. Federico Faruffini 'La lettrice'
4. Charles Edward Perugini 'Girl reading'
Przemyślenia i ucieczka z pralki

Przemyślenia i ucieczka z pralki



Świat bezustannie się zmienia. A że w dzisiejszych czasach wszystko jest szybsze, większe, no i ogólnie naj, tempo jest przerażające. Nie jestem tu jakoś bardzo długo, ale mimo wszystko, czuję się jak w pralce. Jakby ktoś kiedyś włożył małą mnie do wiru, włączył największe (naj!) obroty i zostawił na ileśtam lat. Jestem sobie, zwyczajnie jestem, a świat się kręci. A ja - mimowolnie - kręcę się razem z nim. 

Pierwszy obrót nic nie zmienia.
Dziesiąty daje coś do myślenia.
Setki sprawiają, że kręci ci się w głowie.
Tysiące wprowadzają pewne zmiany.
Miliony obdarowują zobojętnieniem i pasywnością.
Liczby większe - kim ja wogóle jestem?

Różnica sytuacji polega na tym, że każdy człowiek jest inny. Prawdopodobnie większość będzie prana całe życie, jednak pewna grupa wypadnie z maszyny w którymś momencie. To zaboli, bo nagle obejrzysz się za siebie i okaże się, ile czasu się zmarnowało. Oczywiście nie wszystko poszło na marne, bo samo kręcenie też ma pewien sens (ogólnie to jak się pomyśli, wszystko ma jakiś tam sens)... Ale te godziny, dni odeszły. Przed nami coś nowego. Niebezpiecznego, wyjątkowego, pociągającego - odważysz się żyć poza przytulną, popularną  pralką? Nie każdego na to stać, a nie mnie oceniać co dla człowieka jest lepsze, bo to kwestia jak najbardziej osobista.

Nie wiem, czy taka metafora ma wogóle jakiś sens, ale tak to już z człowiekiem jest - nasza ułomność (lub raczej ułomność języka, jakim się posługujemy) polega na tym, że nie potrafimy nazwać uczuć oraz myśli wprost, a jedynie za pomocą metafor.

(A tu znajduje się odpowiedź na pytanie 'po co istnieje poezja?'. Tematykę poezji też kiedyś w końcu poruszę. Nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła.)


W każdym razie... Tak sobie jakiś czas temu siedziałam i kręciłam się w kółko. U każdego być może to kręcenie się w kółko wygląda inaczej. Uważam jednak, że w większości człowiek kręci się wraz z social mediami, tak bardzo ukochanymi przez XXI w. Chyba właśnie to skłoniło mnie do dzisiejszej refleksji.

Bo kiedy się nad tym zastanowisz bardziej, to to wszystko jest tak beznadziejnie marne... Ot, taka iluzja. Urodziliśmy się, kiedy to nie istniało, dorastaliśmy, gdy po prostu sobie gdzieś tam było, a żyjemy, gdy wydaje się to być czymś niezbędnym. Kręcimy się i nie zdajemy sobie sprawy... /patrz akapit nr 2/

Wracając... Siedziałam na wygodnej kanapie, z telefonem w ręce, ale nie robiłam nic. Zamyśliłam się tylko znów nad życiem, nad światem w którym przyszło mi żyć, nad naszymi czasami i ludźmi, którzy są wokół mnie - tymi bliskimi i tymi prawie obcymi. Myślałam, myślałam, coś wymyśliłam. Otworzyłam natatki i zaczęłam szybko pisać. Zapisałam, zamknęłam, wyłączyłam telefon i poszłam spać modląc się, aby jutrzejszy dzień przyniósł mi nowe siły w ucieczce przed medialnym wirem.

"Siedzimy przed ekranem. Ograbieni z emocji, idei, pomysłów, marzeń, celów i jakichkolwiek ideałów. Nie uśmiechamy się już tak jak dawniej, bo po co. Uważamy, że lepiej się w nic zbytnio nie angażować. Nie ma na świecie sprawy wartej uwagi. Co więcej ktoś jeszcze może uznać nas za nadgorliwych. Poza tym po co poświęcać jakiejś sprawie swój cenny czas? W końcu ciągle mamy go tak mało. Dlaczego nikt nie widzi przyczyny w samym sobie? Marnotrawstwo to choroba, która powoli, ale sukcesywnie niszczy ludzkość. Cichy zabójca życia prawdziwego."

Dziękuję każdemu za przeczytanie...
Też czasem próbujesz uciec i po prostu żyć prawdziwym życiem?
Życzę dużo siły i wytrwałości!
Ania



Copyright © 2014 Bezpustkowie , Blogger