Jak czarują Mazury?

Jak czarują Mazury?

Dokładnie tydzień temu wróciłam z Mazur. Jak to się stało, że znalazłam się akurat w tej części Polski? Przecież zawsze zarzekałam się, że jeziora są niesamowicie nudne, że nic ciekawego nie można tam robić. Bo to tylko jakaś dziura z wodą. Poza tym - ja? Zadeklarowana miłośniczka gór i wszelkich wyżyn? No dobrze, nad morze też chętnie pojadę... No ale morze, to morze! Ten ciepły piasek, bądź kamyczki. Ten bezmiar wody - i to nie takiej zwyczajnej, a słonej. Falowanie. Parawanowanie. Budzenie się na wschody słońca i zachwycanie się zachodami. Kukuryyydza! Gorąca kukurydza!





A jednak. w tym roku pojawiłam się na Mazurach. Co mogę powiedzieć? Kochani, nigdy nie odbierajcie szansy żadnemu miejscu na mapie! A na pewno nie Mazurom. To trzeba zobaczyć. Pamiętacie może konkurs na 7 Cudów Natury? No właśnie. Tak się składa, że Mazury brały w nim udział. To już o czymś świadczy, co nie?

Była nas ponad setka. Przyszli studenci pewnej polskiej uczelni. Pływaliśmy jachtami, jedliśmy na jachtach i spaliśmy na jachtach. Wieczorem często rozpalaliśmy ogniska, żeby pośpiewać trochę szant. Poznałam wielu niesamowicie ciekawych ludzi - mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda mi się z nimi spotkać. Atmosfera? Jeziorno - żeglarska, taka dosyć specyficzna. Czy mi się podobało? Oczywiście, że tak!

Mazury chyba jakoś czarują ludzi, którzy tam przyjeżdżają. Ja - taka ogromna przeciwniczka jezior! A teraz mówię, że chętnie wróciłabym popływać. Po prostu było urokliwie. Co mnie zachwyciło? A no parę rzeczy...



Bezmiar wody
- ten moment, kiedy jesteś na środku jeziora, siadasz na łódce i machasz wesoło nogami. A pod tobą woda, woda i jeszcze raz woda. Bardzo dużo wody. Patrzysz w dół i widzisz mokry ciemny granat, a pod nim już tylko czerń. Woda jest spokojna. Taka gigantyczna kałuża po lodowcu.

Zielono mi
- rozwój turystyki niszczy wiele środowisk naturalnych. Tutaj może działa unikatowość terenu, jakieś tam regulacje prawne... No nie wiem, nie znam się na rzeczy. W każdym razie - brzegi jezior były na prawdę dzikie. Dla mnie to na prawdę istotny punkt, jako, że jestem miłośniczką wszystkiego, czego nie tknął się człowiek. Ku mojemu zaskoczeniu - tutaj też były takie miejsca!

Gwiazdy - kiedy zminimalizujesz 'zanieczyszczenie świetlne' niebo stroi się dla ciebie w podzięce. A tak na serio - widać było wiele, w tym nawet drogę mleczną! Nie mieszkam w dużym mieście, gwiazdy nad moim domem widać dosyć dobrze. Ale to, co zobaczyłam na Mazurach powaliło mnie z nóg. Stałam jak wryta z głową zadartą do góry. Myślę, że mogłabym spędzić tak całą noc. A może i nie tylko jedną...

Żeglowanie - to był mój debiut. Pierwszy raz wiązałam węzły na tyle różnych sposobów. W sumie, to mam wrażenie, że ta łódka składała się w 80% z różnej długości, grubości i kolorów sznurów. Powolne i szybkie sunięcie po tafli jeziora, w żarze słońca, cieniu żagla i pod chmurkami w deszczu. Leniwe godziny i emocjonujące zwroty. Tego nie da się opisać słowami. To jest coś, czego trzeba doświadczyć.



Wróciłam po tygodniu przepełniona radością oraz zachwytem. Cieszę się, że mogłam spróbować w swoim życiu czegoś całkiem nowego. Nie bójcie się wkraczać w nieznane - to może okazać się na prawdę niezapomnianą przygodą! W moim przypadku było właśnie tak. Mam nadzieję, że dane mi będzie spędzić w moim życiu troszkę więcej czasu pod żaglami, nie tylko na Mazurach. A nawet jeśli tylko - wcale się nie obrażę, chętnie wrócę tam po więcej! Ahoj!

Byliście kiedyś na Mazurach? Żeglowaliście? A może spotkała was niedawno jakaś inna niezwykła przygoda? Podzielcie się śmiało w komentarzu


*Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia są mojego autorstwa. Proszę ich nie kopiować i wykorzystywać bez mojej zgody.
O kolekcjonowaniu słów

O kolekcjonowaniu słów


Kilka lat temu w moje ręce wpadła książka Markusa Zusaka pt. "Złodziejka książek". Do dziś pamiętam pewien cytat, który dosyć mocno przykuł wówczas moją uwagę... Można powiedzieć, że ta książka była właśnie o tym. O słowach. Ona była słowami. Jest słowami. Polecam każdemu - ale znów, nie chcę tutaj pisać recenzji. Miało być o kolekcjonowaniu słów, tak mówi tytuł. No to właśnie o tym będzie. Ach, wróćmy - oto wyżej wspomniany cytat:

Nienawidziłam słów i kochałam je.  Mam nadzieję, że nauczyłam się ich używać. 

Bardzo prosty, prawda? Niby nic wielkiego... Ale coś jednak mnie w nim zachwyciło i zdumiało. Mam tu na myśli sposób traktowania słów. Nienawiść i miłość. Pomyślałeś kiedyś jak traktujesz słowa? Czy w ogóle zwracasz na nie uwagę? Słowa mogą być i ładne, i brzydkie. Słowa to litery układające się w większą, doskonałą całość - całość, która działa na nas, na nasze wszystkie zmysły - czujemy słowo, widzimy, a nawet smakujemy. Gorzkie i słodkie słowa. Przyjemne i nieprzyjemne. Delikatne i brutalne. Umiesz ich używać?

Nienawidzę słów i kocham je. Kocham całym sercem - tak bardzo, że zaczęłam je zbierać, zwyczajnie, żeby mi nie umykały. Czy można kolekcjonować słowa? Jasne, że można. Jak to zrobić? Hmm, najpierw odpowiedz sobie na pytanie, co według ciebie kryje się pod słowem 'słowo'. Wiem, wyszło mi z tego masło maślane - no cóż, czasem się tak dzieje.

Mam taki mały notes w kwiatki, do którego te słowa już od kilku lat wkładam. Szczególne miejsce znajdują tam najróżniejsze cytaty. Jest też trochę poezji i  tekstów piosenek. Lubię określać to wszystko mianem "cieni słów". Bo właśnie tym są dla mnie kreślone na papierze literki. Cieniem słów rzuconych na wiatr... "Kolekcjonowanie" niezwykle ułatwił mi też Internet. Niektóre cytaty zamieszczam tutaj. Stworzyła się już z tego niezła biblioteczka. 

Uwielbiam wracać do tych cieni słów przy kubku dobrej herbaty. Siadam, biorę do ręki mój notes w kwiatki i zastanawiam się - dlaczego akurat to zdanie zostało w tamtym momencie mojego życia przeze mnie wyróżnione? co wtedy czułam? czy wpłynęło na to jakieś wydarzenie? czy z tym tekstem wiąże się jakaś historia?

Znajdź jakiś ładny notatnik.
Weź do ręki coś, czym lubisz pisać.
Zacznij kolekcjonować słowa.
Słowa, które poruszyły twoje serce, twoją duszę.
Wchodzisz w to?

Jeśli możecie, proszę, podzielcie się ze mną swoim ulubionym cytatem... Albo i dwoma. Albo iloma tam chcecie. Przyjmę każdą ilość. 

- Kolekcjonerka Słów


1. Grafika z okładki książki autorstwa Markusa Zusaka pt. "Złodziejka książek"
Światy o których zapomnieliśmy

Światy o których zapomnieliśmy


Kilka dni temu wybrałam się z rodziną  do kina na film "Krzysiu gdzie jesteś". Nie wiem, jakiej grupie wiekowej go polecić - bardziej dzieciom, czy bardziej dorosłym. Momentami dosyć mroczny, tragiczny, przeplatany jednak tą Disneyowską baśniowością i lekkim, nieco prostym humorem. Jedno jest pewne. Każdy z nas, w zależności od momentu życia, od stanu, w którym się aktualnie znajduje, odbierze ten film w inny sposób. Kogoś być może poruszy, kogoś zdenerwuje, innego rozbawi lub przywoła miłe wspomnienia z dzieciństwa. Bądź zanudzi, bo nie każdy film jest stworzony dla każdego.

Jeśli mam się podzielić moją opinią - bardzo mi się podobał. Choć jest jeszcze inny film, który obejrzałam wcześniej, a który trochę zaburzył mi świat wykreowany przez A. A. Milne. Mam tu na myśli film p.t. "Żegnaj Christopher Robin". To on tak na prawdę jest tym, który niezwykle mną wstrząsnął... Pokazał smutną prawdę, historię, która kryła się w cieniu Stumilowego Lasu. Polecam każdemu. Obydwa filmy. Zestawcie je ze sobą i dopiero wtedy oceńcie.


Ale nie na recenzji chciałabym się tutaj skupić. Jak zwykle mi się zdarza, wyszłam z kina z głową pełną refleksji. Film, mimo, że to kino familijne, na prawdę dał mi do myślenia. Trochę podobnie jak tutaj (zapraszam, można poczytać) znów pozwolono mi się cofnąć do czasów dzieciństwa. Znów przyjrzałam się tematowi dorastania. Nie za dużo tego ostatnimi czasy? Być może. Ale to chyba dlatego, że to się dzieje. Tu i teraz.

Dziecięce ideały. Dziecięca prostota radości. Dziecięce zaufanie do świata. Dziecięca ciekawość. Dziecięca nadzieja, że wszystko będzie dobrze. Dziecięce zabawy i te wszystkie światy, które wówczas stworzyliśmy. Światy, o których zapomnieliśmy. Co się z nimi stało? Przecież kiedyś były dla nas wszystkim.


Nie mówię tutaj o tym, żeby rzucić wszystko i wrócić do dziecięcych marzeń i wiecznej zabawy. Nie no, bez przesady. Chcę zachęcić, najpierw samą siebie, a później was, do kilku rzeczy. Jak to już w pewnym wcześniejszym wpisie zaznaczyłam, warto czasem zatrzymać się i pomyśleć. Wtedy lepiej idzie się do przodu. Ale mam tutaj haczyk - nie będę myślała za was - ha! Tym razem po prostu podam kilka zagadnień, kilka pytań na które odpowiecie sobie sami... 

Więc co? Siadasz na kamieniu, podpierasz głowę jak to robili starożytni filozofowie (hej, na prawdę fajnie teraz wyglądasz!), no i myślisz, myślisz, myślisz...


Dziecięca radość - ile mi z niej pozostało? Przypomnij sobie te słoneczne i te deszczowe dni beztroski. Wtedy wszystko było możliwe - czy nadal tak widzisz ten świat? Czy dostrzegasz szansy, czy jedynie problemy i przeciwności (no to jak, bierzesz miecz w ręce i walczysz z tymi potworkami, inaczej się nie da!)

Teraz trochę nostalgicznie... Ale to jest coś bardzo ciekawego, czym rzadko się z innymi dzielimy (może, że to zbyt intymny temat? Sama nie wiem...). Tytułowe Światy o których zapomnieliśmy... Zapomniałeś, czy pamiętasz? Przypomnij sobie! Może to była kraina legend i baśni, może świat pełen zagadek do rozwiązania, ciepły dom, środek puszczy, indiańska wioska? Wolę nawet nie zgadywać! Tyle się wtedy tego w naszych głowach kłębiło. Czy mieliśmy tam przyjaciół? Czy pamiętamy jakieś przygody, które wtedy kreowała nasza bujna wyobraźnia? Może ty również miałeś swojego Kubusia Puchatka, który jadł miodek i mieszkał w twoim Stumilowym Lesie? Uśmiechnij się do niego. 


To wszystko nadal jest gdzieś głęboko w nas. Nawet, jeśli wydaje nam się, że zapomnieliśmy, że straciliśmy wszystko. Szybki fakt - nie straciliśmy. Jeśli tylko bardzo tego pragniesz, przypomnisz sobie. Uśmiechniesz się. Wróci radość - ta najczystsza, najszczersza. Dziecięca.


*Wszystkie ilustracje wykonał E.H. Shepard 
*Dla tych, co poszli dziś do szkoły - powodzenia!

Copyright © 2014 Bezpustkowie , Blogger