Nie uduś się życiem



Tyle razy klikałam już przycisk "nowy post", pełna zapału, że w końcu stworzę coś niesamowitego, wielkiego, coś, co każdy chciałby przeczytać. Tyle razy, ile to robiłam, tyle razy usuwałam całą zawartość w przekonaniu, że to nie ma jakiegokolwiek sensu. Internet już jest zaśmiecony, po co dokładać na siłę kolejne "byle co"? Myślę jednak, że taka przerwa od pisania była bardzo potrzebna.

Wiecie co? To jest najprostsza prawda świata. Tak brutalnie spychana dziś na szary koniec Wszystkiego. Tak uparcie unikana przez zapracowane społeczeństwo, pędzące tylko do przodu i do przodu. Duszące się życiem. Jaka to prawda? Jak się tym swoim życiem nie udusić?



Wiem, nie odkryłam Ameryki. Wiem, może powiesz mi, że wbrew temu, co napisałam na wstępie i tak zaśmiecam Internet.  Ale! Nawet nie wiesz, jaka ta przerwa może okazać się zbawienna - już tłumaczę.

Czasem w życiu przychodzi taki moment, że coś kompletnie przestaje nam wychodzić. To jest okropne - czujesz się, jakbyś nigdy w życiu nie miał ołówka w ręce, zapomniał, jak się składa literki w wyrazy, już nie mówiąc o zdaniach, czy potykał się o własne nogi, gdy stoisz i prowadzisz jakiś beznadziejny dialog.  Z człowieka sukcesu zamieniasz się w jakiś mały koszmarek. Co robić? Przerwę.


To przyszło nagle. Pamiętam jeszcze ten czas, gdy w mojej głowie gromadził się stos genialnych pomysłów na… na wszystko. Miałam zapał, chęci, motywację. Mogłam góry przenosić, tylko… No właśnie - w tej całej zawierusze zabrakło umiejętności. Umiejętności, które posiadałam, musiały w jakiś magiczny sposób ze mnie wyparować, wbrew jakiejkolwiek logice. Nic mi nie wychodziło, chociaż powinno. Były takie momenty, że czułam się we wszystkim do niczego.

Wtedy przyszło olśnienie, no i właśnie. Nie brnęłam zawzięcie do przodu, wbrew gadaniom pierwszego lepszego coacha. Nie poddałam się, jakby mógł stwierdzić przeciętny mieszkaniec Planety. Nie - ja w pełni świadomie spojrzałam na sytuację i pojęłam, że najlepsze, co mogę teraz zrobić, to w końcu odpocząć.

Nie tykałam pióra, nie pisałam, nie rysowałam. Zajęłam się innymi rzeczami (żeby nie było, że tak sobie przesiedziałam ten czas nic nie robiąc, co to to nie!). Wzięcie "wolnego" potraktowałam troszkę z rozmachem, o czym na pewno wkrótce napiszę, bo to pięknie wpłynęło na mój mały światek. Wróć - po prostu zarzuciłam na chwilę te wszystkie czynności, których nieumiejętność wykonywania zaczynała mnie irytować. Bla, bla, bla, co tam systematyczność.


Teraz wracam i znów mogę pisać z nową siłą, z nowym, niesamowicie kolorowym bezpustkowiem w głowie. Rysowanie zaczęło mi wychodzić jakoś tak lepiej (no, przynajmniej bardziej zadowalająco dla mnie), mimo, że nie ćwiczyłam. Wszystko zaczęło iść lepiej, choć to czasem wydaje się absurdalne. Ale takie są fakty, tak to się podziało i co ja na to poradzę?

Wiem, świat, to społeczeństwo, w którym przyszło nam żyć, są bardzo wymagające. Gonią nas godziny, terminy, obowiązki i drobne sprawki z listy rzeczy do zrobienia. W pewnym momencie można nie wyrobić i nie ma w tym nic złego. Będę głosić tę starą zasadę, bo ona ma sens!

Zrób sobie przerwę. Przerwę od jakiejś konkretnej czynności, miejsca, może osoby.
Gdy ta przerwa się skończy, uśmiechniesz się tylko do siebie, bo zobaczysz, że jakoś tak zrobiło się nagle cudownie. Albo przynajmniej lepiej. Tak, to stanie się na pewno :)

Czy macie takie chwile w swoim życiu, że coś, w czym jesteście dobrzy nagle przestaje wam wychodzić? Jak sobie z tym radzicie?


Pozdrawiam cieplutko i do zobaczenia znów!



Obraz:
1. "Flaming June" Frederic Lord Leighton
2. "Idyllic" Frederic Lord Leighton

4 komentarze:

  1. Świetnie napisany tekst. Przerwa wyszła Ci na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie w 100%! Przerwa daje nam wielka moc, pozwala nabrac dystansu, pozbierac siły i nowa motywacje!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dzielenia się swoimi przemyśleniami i do dyskusji! Miłego dnia! Ania ☺

Copyright © 2014 Bezpustkowie , Blogger