Matura - z perspektywy czasu


Uwielbiam pisać i tworzyć, ale jak może ktoś zauważył, miałam w blogowaniu pewną dłuższą, jeszcze nieuzasadnioną przerwę. Już się tłumaczę - przyczyną zniknięcia był ten uwielbiany przez wszystkich, owiany niezliczonymi legendami Egzamin Dojrzałości. No i, rzecz jasna, wszystko to, co działo się później.

Ale od początku. W tym roku zakwitły dla mnie kasztany. Całkowicie niespodziewanie, zaskoczyły tymi swoimi pięknymi kwiatami. Na początku tylko odwracałam od nich głowę, z czasem jednak przyszło wziąć się za oswajanie strachu i zachwyt nad nimi. Tak, w maju uwielbiałam zachwycać się słońcem prześwitującym przez świeże liście drzew, które tworzyły baldachim nad głowami pędzących przechodniów. Szłam powoli, z głową zadartą do góry i pozwalałam delikatnym promieniom unosić kąciki moich ust do uśmiechu. To już ten czas.


Otoczona stosem papierów. Pochłaniałam poezję, rozszyfrowywałam stare notatki, zbierałam luźne kartki z zeszytów w względną całość, zakochiwałam się na nowo w historiach różnych epok, wspominałam wszystkie momenty, które towarzyszyły nauce w minionych latach. Znów napełniałam się wdzięcznością dla nauczycielki, która pokazała mi, że interpretacja wiersza jest jak jedzenie pysznego ciastka, a chodzenie po muzeum sztuki może być jak przejście do innego, magicznego świata, w którym nic nie jest takie oczywiste, wszystko ma swoje tajemnice i drugie dno. Język polski w liceum pozwolił mi zobaczyć świat w całkiem innych barwach. Odkryłam, że jest coś więcej, że to nie tylko słowa, że to nie tylko barwne plamy...

Powiedzmy, że z matematyką zawsze miałam raczej przyjazne stosunki. Liczyłam całą trzecią klasę, no i tyle. Znów wdzięcznością otaczam nauczycielkę, która zawsze wymagała, szczególnie wtedy kiedy my od siebie nie wymagaliśmy niczego. Były momenty w liceum, kiedy tak na prawdę uczyłam się tylko matmy. To nie były łatwe momenty, ale z perspektywy czasu wiem, że to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mnie tam spotkała.

W maju trochę podróżowałam... palcem po mapie. Geografia była wisienką na torcie nauki, bo z przyjemnością powtarzałam schematy kształtowania się krajobrazu, rozpoznawałam skały i gleby z ilustracji, prognozowałam pogodę i zastanawiałam się nad tym, dlaczego w Tatrach nie ma lodowców. Znów odkrywałam wszystkie zakamarki świata. Znów zapragnęłam odwiedzić Vanuatu, Tuvalu i inne wyspy oraz wszystkie te góry, kotliny, pustynie, niziny... Świat jest piękny, a dzięki geografii mogę zachwycać się jeszcze bardziej tym, co mnie otacza. No i poza logicznym myśleniem i kombinatorstwem, zapamiętałam sobie taką jedną zasadę - everything is connected

W przerwach na naukę... Czytałam Harrego Pottera. Taka kwietniowo-majowa lektura, coś prostego, na odprężenie. Jeden haczyk - książki były po angielsku. No bo kto kazał powtarzać angielski w sposób klasyczny? Kiedy można połączyć przyjemne z pożytecznym? Nauka angielskiego - odhaczone.


W maju więc zmierzyłam się, poza tradycyjnym polskim, matematyką i językiem obcym (ang), z trzema bossami - POLSKIM, ANGIELSKIM i GEOGRAFIĄ. Poza tym przeprowadziłam dwie niezwykle zajmujące konwersacje - po polsku opowiedziałam, czym jest wg mnie dom rodzinny w życiu człowieka, natomiast po angielsku poleciałam w tematykę niezwykle egzystencjalną, opowiadając, czym dla mnie jest szczęście.

Każdą bitwę udało mi się wygrać, za co dziękuję Bogu do dziś.

Dziękuję za to, że już nie muszę przez to przechodzić. Z perspektywy czasu, nie przeszkadza mi pisanie o maturze w sposób lekki, jak to wyżej zrobiłam. Tak na prawdę jednak był to ciężki, bardzo intensywny czas. Możecie mówić, że nie uczyliście się i zdaliście. Oczywiście, że to jest do zrobienia. Zawsze przecież pamięta się coś ze szkoły. Zawsze można włączyć tryb "logiczne myślenie". Do matury zaczęłam powtarzać ok. 3 albo 2 tygodnie przed egzaminami. Był to jednak czas bardzo intensywnej pracy i raczej nikomu nie polecam robić tego w taki sposób. Może, że wiecie, że jedynie w taki sposób coś porządnie zapamiętacie, jak to było w moim przypadku. Są to jednak dni całkowicie wyjęte z życia.

Ale kochani, znowu bez przesady! Wszystko jest dla ludzi - w "maturalnym" czasie potrafiłam oglądać w środku nocy z przyjaciółką kilkugodzinne koncerty naszego ulubionego zespołu, obejrzeć Eurowizję ze znajomymi, a nawet przejść się do pracy (żeby móc choćby na chwilkę myśleć o czymś innym). Matura to nie koniec świata. Pozostańcie w tym wszystkim sobą, a stanie się ona być może początkiem czegoś pięknego ☺


Zdałam maturę, a wyniki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły.
Poszłam do pracy, dzięki której zyskałam wiele umiejętności i otwarłam się na ludzi.
Dostałam się na studia, na które bardzo chciałam się dostać.
Korzystam z najdłuższych wakacji mojego życia.
Świat oszalał, życie jest piękne ☺

Jedynie pisać przestałam... Czego bardzo żałuję, bo jest to coś, co uwielbiam robić. Usprawiedliwiłam się więc przed wami, no i wyrażam przy okazji ogromną chęć powrotu. Patetycznie? Nie ważne - mam nadzieję, że się uda. Trzymajcie kciuki ☺

Jak wy wspominacie swoją maturę? A może wszystko jeszcze przed wami? W takim razie jeśli macie jakieś pytania, chętnie na nie odpowiem.

Dzięki, że tu jesteście!
Ania


Obrazy:
1. Vincent van Gogh "Blossoming Chestnut Branches"
2. Hugo Grenville "The Artist's Mother"
3. Hugo Grenville "Still life with flowers"
4. Hugo Grenville "A Sunday In Summer"

2 komentarze:

  1. Super przemyślenia 🙌 z perspektywy czasu matura to tylko jeden z etapów życia, przez który trzeba przebrnąć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) Dokładnie, no i trzeba pamiętać, że to przebrnięcie jest jak najbardziej możliwe!

      Usuń

Zapraszam do dzielenia się swoimi przemyśleniami i do dyskusji! Miłego dnia! Ania ☺

Copyright © 2014 Bezpustkowie , Blogger